Co mi w duszy gra...
Dzisiaj trochę o mnie i o mojej głowie pełnej niczym szafa. Nie wiem czy Kaśki tak mają, ale ja na pewno tak mam, że żyję na wariackich papierach. W mojej głowie kłębią się miliony myśli, dwa miliony marzeń i trzy miliony pomysłów. I tak co dzień, każdego dnia. Do znudzenia? Nie... Co dzień te miliony się wymieniają, ale nie na złotówki niestety 😅 Najgorzej jest w drodze do pracy i przed samym snem... Tak wnioskuję, że dobrze byłoby się do pracy teleportować i zasypiać zanim zacznę liczyć barany, bo czasami idzie zwariować... Cóż, łeb mam nie od parady, tylko pamięć mnie zawodzi... Karteczki, wszędzie znajduję karteczki z zapiskami, żeby pamiętać, potem je gubię, znajduję np. w kurtce co wiosną nosiłam, a teraz jesień i co? aaa no jest, znalazły się skarby, złote myśli, w kieszeni❗
Moja codzienność właśnie taka jest. Jestem marzycielka, niepoprawna czasami, ale na co dzień mocno stąpam po szkolnych korytarzach. I mocno wciskam pedały w aucie. I jestem uparta, i argumentami nie gardzę. Tracę przy tym przyjaciół, to smutne, niewyparzony język przygryzam jak mogę, ale to i tak mało. Bo bronić tego co ważne muszę, do upadłego, i kropka.
Dziwna ja, tyle sprzeczności...
Wrażliwiec to ja, a nawet beksa, aż sama tego nie mogę przeboleć. Łzy lecą jak grochy na filmach, słuchając muzyki, nawet na reklamie mi się zdarza. Przypominam sobie kiedy moi licealiści kończyli szkołę, wyłam, szlochałam, rozpaczałam, straszne (i piękne) przeżycie. Będę to pamiętać do końca dni moich 😓 Jednak mimo tych litrów łez wylanych cieszę się z tego co przeżyłam, bo uczę się sama by innych nauczyć móc czegoś.
Kreatywność to moje drugie imię, ale zaraz, na drugie mi Anka, to więc na trzecie. Tak, mam taką świadomość, tak samo jak i to, że wymyślę i zapomnę, albo zacznę i leży rok cały, czeka na drugie tchnienie... Gdybym tak potrafiła zaplanować nie tylko pracę i zajęcia Promyków to żyło by mi się niczym królowa-szefowa, ale cóż, no wszystkiego mieć nie można...
Tak zupełnie poważnie: próbuję znaleźć na to jakiś sposób, ale jak zwykle za dużo myślę - za mało robię, może ktoś chętny sprzedać mi kopniaka? Ale nie za drogo, ma się rozumieć 😉 Przyjdzie czas i na to, męczy mnie to mocno, bo w tym natłoku myśli mogła bym znaleźć chwilę wytchnienia, a człowiek co raz starszy, szybkość z wiekiem się zmniejsza...
Muzyka gra w mym życiu każdego dnia, i w takim właśnie momencie wychodzi za mnie optymistka, bo daleko mam do pracy, muzyka mi gra, głowa się kiwa, myśli obijają się o me zwoje i tak to lubię (MUZYKĘ, NIE MYŚLI), że aż się cieszę, że się przyzwyczaiłam❗
Piszę też trochę, i wiersze wymyślam, takie trójzwrotkowce, ale te biorę zupełnie poważnie. Uczucia tam chowam, emocje, to, czego powiedzieć nie umiem, a i też to, co smutne. I tu kolejna dziwota, albo optymizm z dodatkiem humoru, peace & love, albo wersety z cierniami nierzadko. A wiecie w co wierzę? A w to, że to co trudne to nie da się po imieniu nazwać...
Dziś odkurzyłam, przypilnuję, żeby kurz tu już nie zaglądał, bo zapomniałam jeszcze dodać, że lubię odpoczywać, a jak się zapomnę, to kurz się odkłada w różne miejsca...
Do miłego Kochani❗
Komentarze
Prześlij komentarz